W momencie, kiedy poczułam, że beading to jest to, czego szukałam, postanowiłam uszyć kolczyki. Skorzystałam z niezawodnego bloga Royal-Stone (
TEN tutorial).
Jeszcze nie wiedziałam wszystkiego o beadingu (nadal oczywiście nie wiem), więc pierwszy kolczyk szyłam igłą, którą normalnie szyję sutasz (czyli sztywną) i nicią, która kupiłam do sznurów koralikowych (czyli grubą i szorstką). Dlatego jeden z kolczyków ma nieco nierówny tył - pękło mi kilka koralików i w ogóle ciężko mi szło. Ale się zaparłam, zaopatrzyłam się w odpowiednie igły i nici i drugi kolczyk poszedł już jak z płatka :)
Jedną z rzeczy, której nadal nie mogę ogarnąć, to końcówki nitek - co z nimi zrobić? Wymyśliłam już jakieś swoje patenty, ale to chyba jeszcze nie to. W tych kolczykach nitki widać, co oczywiście nie przeszkadza w noszeniu :) Kolejnym niedociągnięciem są te kółeczka - ale już je zmieniłam :)
Wracając do samego szycia. Tak się rozpędziłam, że następna para nie stanowiła już dla mnie problemu (nie mówiąc już o kolejnych - tamte szyłam właściwie z pamięci).
Te uszyłam dla mojej mamy. Wyszły równiutkie i bardzo eleganckie.
Myślę, że ten wzór zobaczycie jeszcze nie raz :)