Takiego czegoś, jak pokażę Wam dzisiaj, jeszcze u mnie nie było. Jakiś czas temu zachwyciłam się filcowanymi na sucho pieskami wykonywanymi przez pewną Japonkę. Są naprawdę urocze. Postanowiłam, że sama spróbuję ufilcować jakiegoś psa.
Wzięłam beżową wełnę, zrobiłam stelaż z drucika kreatywnego i zabrałam się do filcowania.
Nie mogło być chyba inaczej, pierwszy pies, zupełnie nieprzewidzianie, bo tak naprawdę nie wiedziałam, co mi z tego wyjdzie, to pudel.
Już na etapie tułowia i nóg było wiadomo, że to będzie TEN konkretny pudel. Mój własny i ukochany.
Po dodaniu szczegółów - ogonka, nosa, oczu i kudłatej grzywki wyszedł, wypisz wymaluj, Supeł.
Jedyny w swoim rodzaju, więcej już takiej figurki nie zrobię, choć na pewno będą inne pudle. W kolejce do pokazania na blogu czekają jeszcze trzy inne pieski. A dzięki nim, odkryłam też coś jeszcze, co mnie zafascynowało. Maskotki amigurumi. O tych napiszę więcej w środę.
Przyjemnego poniedziałku!
Pięknie Ci ten psiak wyszedł - będzie wspaniałym wspomnieniem po Waszym Suple.
OdpowiedzUsuńZrobiłam tylko jednego, a wszyscy chcą mieć go na własność :) Stoi więc na regale obok zdjęć Supełka :)
Usuń