Ten tydzień minął pod znakiem niemiłosiernych upałów. I chociaż lubię gdy jest gorąco, to tym razem jedyne na co mnie było stać, to szukanie ochłody. Zresztą tak było nie tylko w moim przypadku, prawda?
I wiadomo jak się to skończyło :) Burza w Warszawie przyszła w piątek koło 20:30. Jak kładłam się spać po 3 w nocy, to jeszcze grzmiało. A potem od siódmej rano znowu...
Mimo wszystko wolę narzekać na upał niż marznąć :)
ślicznie i ten klimat :) zapraszam również do siebie :)
OdpowiedzUsuń