W takie dni jak dzisiejszy, człowiek powoli zaczyna myśleć o jesieni, o tym, że będzie coraz chłodniej, że lato przemija. I dlatego ze względu na aurę nie będzie dziś postu o kwadratach, ale o ocieplaczach na dłonie. Te dwie pary mitenek powstały pod koniec lipca, kiedy wydawało się, że do jesieni jeszcze daleko.
Pierwsze, beżowe, ze wzorem z krzyżujących się słupków.
Drugie - bordowe, całe z krzyżujących się słupków :)
Bardzo fajnie ten wzór wychodzi, ale trzeba pamiętać, że działa jak ściągacz i jeśli weźmiemy zbyt małą liczbę oczek początkowych, to robótka nie wejdzie nam nawet na jeden palec :)
Życzę Wam udanego piątku mimo, że trzynastego :)
uwielbiam mitenki! i u mnie w domu jest teraz już chłodno więc siedząc przy kompie/książce czy nauce staram się je zakładać (dostałam kiedyś od Antilight śliczną parę <3).
OdpowiedzUsuńTwoje też są przepiękne, szczególnie te kremowe! Podziwiam bo sama nie potrafię się obsługiwać włóczkami hehe :D
Mitenki - fajna sprawa. Sama mam ich więcej niż zwykłych rękawiczek. Już mam w planach kolejną parę dla siebie :) A włóczka nie taka straszna, jaką ja malują (nawijają? :P).
UsuńPiękne!!
OdpowiedzUsuń