Któregoś razu spróbowałam ufilcować na mokro kwiaty-broszki. Nie wiem jak mi to wyszło, zdaje mi sie, że powinno się to troszkę inaczej robić. Ale chyba jeszcze nie są takie złe...
(280.) Pierwszy z kwiatów, w kolorze ultramaryny - do sprzedania (jeśli by ktoś chciał)
(281.) Biało-rózowy, tez do sprzedania jakby co :)
(282.) Malwa, do sprzedania
(283.) Błękitny - mój
(284.) Rudy, jesienny - do sprzedania
A w ogóle to jeszcze tutaj się nie zaliłam, ze w zeszły wtorek rozwaliłam moją najukochańszą rzecz - aparat fotograficzny. Chciałam zrobić dziecku przyjemność i pojechaliśmy na "plac zabaw" pod dachem, długo by opowiadać jak to było dokładnie. W każdym razie aparat spadł z wysokości ok. 1,5m. Prawie się popłakałam... A wycieczka kosztowała wiecej niz to warte było. Dzisiaj go odebrałam i na szczęście nie wydałam majątku na naprawę. A i działa lepiej (bo odpadło pokrętło i teraz jest lepsze niz to oryginalne).
W każdym razie dobrze, że mam zdjęcia na parę (-naście?) postów w przód, to przynajmniej mam, co pokazywać, nawet jeśli nie mogę zrobić zdjęć. A właśnie sobie uzmysłowiłam, że dzisiejsze zdjęcia były robione jeszcze przed Wigilią...
No dobrze, już nie zanudzam.
Dobrej nocki i miłego jutra.
Ja też od razu zgrywam zdjęcia, od kiedy koleżance ukradli na wakacjach aparat, w którym na karcie były zdjęcia z pierwszych urodzin jej córeczki...
OdpowiedzUsuńA kwiaty jak żywe niemal :)
Ahoj Natálko, tvé filcové květinky jsou užasné!!! Krásné barvy!!!
OdpowiedzUsuńPosílám mnoho pozdravu z Prahy:)))
Fleurette
Ładne te Twoje kwiatuszki filcowe :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ivonn
dziękuję za miłe słówka!
OdpowiedzUsuń