Jednym z moich noworocznych postanowień było to, żeby od czasu do czasu spróbować się w projektach scrapbookingowych, których właściwie nie wykonuję. Chodzi przede wszystkim o normalne, klasyczne scrapy oraz artżurnal. I żeby te projekty były robione, ot tak, dla zabawy. No i wczoraj udało mi się machnąć LOsa z prawdziwego zdarzenia.
Powstał przy użyciu resztek, ze zdjęciami z Instagrama (mają całkiem fajny format do tego typu prac!), gdzieś w powietrzu między krzesłem a podłogą. Na serio. Prawie w locie :)
Jasne, nie jest to mistrzostwo świata, ale i tak jestem całkiem zadowolona.
Papiery i zdjęcia przyklejone "na słowo honoru" dodają jeszcze więcej śmieciowego charakteru!
A w ogóle to skorzystałam z lutowej mapki ILSu:
No, i to by było na tyle :)
Przyjemnej środy!