Dawno nic nie pisałam o moim kwadratowym projekcie. W tym czasie przybyło trochę robótki (no dobra, miałam jeden tydzień natchnienia na szydełkowanie i większość pracy powstała wtedy). W każdym bądź razie od
poprzedniego postu na temat koca z kwadratów minęło sporo czasu i zdążył mi się pomysł zmienić pięć razy.
Postanowiłam, że jednak nie będę go robić z samych kwadratów, ale że będę łączyć je ze sobą w większe kwadraty i potem te większe w jeszcze większe i na koniec w narzutę. Powiem szczerze, że brzmi to bardziej optymistycznie i dwa razy szybciej widać ile już zrobiłam i ile muszę jeszcze zrobić.
Powstało już sześć dużych kwadratów. Stworzę z nich jeden duży prostokąt i potem złączę z drugim takim, obrabiając również dookoła.
Na dodatek koc przestaje być "resztkowy", bo żeby zacząć obrabiać małe kwadraciki, musiałam dokupić nowe wełenki :)
Wiem, że w sumie post o wełnianym kocu nijak nie pasuje do dzisiejszej pogody (przynajmniej do tych warszawskich tropików), ale samo pisanie to jeszcze nic strasznego. Powiem Wam w tajemnicy (:D), że podczas poprzednich upałów szydełkowałam jesienne mitenki :D
Przyjemnego piątku!
I wszystkiego najlepszego Nataliom!